Choć liczba danych w Sieci przekroczyła już zawrotny próg 11 Zettabajtów (ZB), to cyfrowy potop dopiero przed nami. Wedle szacunków IDC w 2025 w internecie będzie ponad 180 Zettabajtów danych. Lawinowe tempo produkcji cyfrowych informacji nie idzie jednak w parze z ich realnym wykorzystaniem przez firmy: odsetek danych wykorzystywanych przez przedsiębiorców od lat balansuje w przedziale 20-30 proc. Mimo że przedsiębiorstwa zgromadziły w swoich systemach CRM już wystarczająco dużo informacji umożliwiających zrozumienie rynku, konkurencji czy profilu klienta, to nadal nie wiedzą, jak należy je monetyzować bądź robić z nich biznesowy użytek. Dane stają się tym samym zamrożonym kapitałem w wielu firmach.


 REKLAMA 
 ERP-VIEW.PL- STREAMSOFT 
 
Fetysz mierzony terabajtami

Według firmy badawczej Oracle globalny rynek internetowych danych rozwija się w tempie około 40 proc. rok do roku. Realnie jednak, jak twierdzi IDC, firmy wykorzystują dziś raptem 30 proc. całego wolumenu Big Data. Choć gromadzą dane w swoich systemach CRM (1st party data) bądź kupują dane od zewnętrznych dostawców (tzw. 3rd party data), to często nie posiadają wiedzy i umiejętności, pozwalających na spieniężenie tych informacji bądź wykorzystanie ich do optymalizacji procesów sprzedażowych, organizacyjnych czy w mechanizmach odpowiadających za pozyskiwanie nowych klientów. Realny użytek, jaki firma robi z danych, nadal pozostaje niewielki.
Gdzieś po drodze umknęło firmom, po co tak naprawdę potrzebują danych i korzystają z pomocy analityków. Temat Big Data został zawłaszczony przez magię coraz większych liczb. Firmy fetyszyzują Big Data, prześcigając się w liczbie przetwarzanych terabajtów każdego dnia. Tymczasem gra powinna toczyć się o inną stawkę. A mianowicie o to, jaki procent zgromadzonych przez siebie danych firma potrafi zmonetyzować? Jaki odsetek tych informacji realnie przydaje się jej każdego dnia? Dane często stanowią zamrożony kapitał firm. To, że jakieś przedsiębiorstwo w swoim systemie CRM zgromadziło osiem razy więcej danych o klientach niż inne nie oznacza jeszcze, że jest ono osiem razy skuteczniejsze. Przestańmy tylko gromadzić dane i zacznijmy w końcu próbować je zrozumieć, aby móc je spieniężyć. W tym tkwi różnica między podejściem data harvesting a data science, które rozwijamy w naszym biznesi. – mówi Michał Grams, prezes zarządu TogetherData, pierwszego w Polsce Data Science House, pomagającego firmom w monetyzacji Big Dat i optymalizacji procesów biznesowych, dzięki wykorzystaniu nowych metod wzbogacania danych (data enrichment).
Na polskim rynku walka między przedsiębiorstwami toczy się zatem nie tyle o dostęp do danych czy o ilość informacji, jakie udało się zgromadzić. Prawdziwą wartością jest zdolność firm do spieniężania własnych zasobów cyfrowych oraz ciągła aktualizacja i weryfikacja zmagazynowanych przez siebie informacji. Ta ostatnia odbywa się poprzez wystawienie swoich danych na próbę, jaką jest wspomniany wcześniej data enrichment, czyli wzbogacenie danych z firmowych systemów CRM o nowe, świeże dane z innych źródeł. Pozwalają one polskim firmom odsiać z ich CRM-ów dane bezwartościowe i osiągnąć większą skuteczności w dotarciu do klienta. A w konsekwencji: uzyskać jego pełny, 360-stopniowy profil.

Big Data – big challenge? Monetyzacja danych wyzwaniem dla firm

Jak twierdzi firma badawcza Deloitte to właśnie monetyzacja danych będzie jednym z największych wyzwań, przed jakimi staną firmy w tej dekadzie. Sporo jest jeszcze do zrobienia, zwłaszcza jeśli patrzymy na nasz kontynent. Firmy z Europy, ze średnim wynikiem 58 proc. zysków wygenerowanych dzięki danym, ustępują miejsca choćby azjatyckim tygrysom (63 proc.). Tak wynika z najnowszego raportu Economist Intelligence Unit, w którym przebadano 476 spółek IT z całego świata. Aż 60 proc. przedsiębiorców odnotowało wzrost przychodów dzięki wykorzystaniu cyfrowych informacji w praktyce, zaś kolejne 83 proc. stwierdziło, że wykorzystanie danych w ich usługach i produktach pozwoliło im osiągnąć większe profity. IDC twierdzi, że do końca tego roku produkty i usługi informatyczne wykorzystujące Big Data, przyniosą jednej trzeciej firm z listy Fortune 500 dwukrotnie wyższe przychody niż produkty i usługi niekorzystające z danych. Jednak dla polskich firm monetyzacja Big Data wciąż pozostaje terra incognita.
W obszarze monetyzacji Big Data Polska jest nadal rynkiem raczkującym. Wiele naszych firm nie zdaje sobie sprawy z wagi cyfrowego kapitału, który udało im się zgromadzić. Rzadko kiedy potrafią oszacować precyzyjnie wartość posiadanych przez siebie informacji. Albo w ogóle nie korzystają z danych, albo nie wiedzą, jak z nich korzystać, wskutek czego wyciągają z nich często mylne wnioski. Raptem co piąta firma nad Wisłą deklaruje analizę strumieni wielkich zbiorów danych, które przez nią przepływają. To jeden z najniższych wskaźników w Europie. I to jest problem fundamentalny, z którego wynikają wszystkie pozostałe bolączki cyfrowe polskich przedsiębiorstw: brak umiejętności obchodzenia się z danymi, za którym idzie brak wiedzy, jak je monetyzować. Chcemy wypełnić tę lukę dzięki naszym badaczom danych – mówi Paweł Brach, wiceprezes zarządu TogetherData.
Dane zgromadzone w systemach CRM i ERP, dwóch największych silosach informacyjnych w firmach, mogą okazać się dla nich prawdziwą żyłą złota. Pod warunkiem, że przedsiębiorstwa potrafią je przefiltrować, przesiać, odrzucić zdublowane i zdezaktualizowane informacje oraz wyłowić z tego cyfrowego potopu te dane, które odwzorowują stan faktyczny.

Takiego „dekodowania” firma nie przeprowadzi na własną rękę i bez otwarcia się na dane pochodzące z nowych źródeł, np. z mediów społecznościowych, forów dyskusyjnych, portali aukcyjnych czy zdigitalizowanych dokumentów. Mimo że firmy mają u siebie Big Data, to nie wiedzą, jak mogą na nich zarobić. To kwestia braku twardych kompetencji analitycznych, które posiadają doświadczone zespoły osób o profilu data scientist, łączące miękkie i twarde umiejętności, dzięki którym mogą dostrzegać wartość w danych – dodaje Paweł Brach.
Stary/nowy świat danych: offline

Z badaczy danych, korzystają dziś również banki czy sektor fin-tech, w tym instytucje finansowe czy firmy windykacyjne. Mogą one wykorzystywać dane np. w sytuacjach zarządzania ryzykiem czy do przewidywania i wygaszania potencjalnych kryzysów. Do tego potrzebne jest im jednak uzyskanie szerszej perspektywy. A taką zapewniają badacze danych. W Polsce wpadli oni na pomysł, by posiadane przez firmy dane rozszerzyć o te obszary, których do tej pory firmy nie brały pod uwagę – np. o profile dłużników.
Robimy to, czego nie zrobiła dotychczas żadna firma w Polsce: rozwijamy marketing windykacyjny. Wiążemy dane online z danymi analogowymi, które pierwotnie miały postać np. dokumentów, skanów czy korespondencji z dłużnikiem. Krótko mówiąc: bierzemy pod uwagę cały świat dokumentów offline, które firmy przechowują u siebie w zdigitalizowanej formie. Opracowaliśmy własną technologię inteligentnego rozpoznawania pól i rubryk w takich dokumentach, tzw. Offline Data Recognition System, dzięki któremu to inteligentny algorytm wyszukuje informacje za człowieka – mówi Michał Grams, prezes zarządu TogetherData – Nasz system identyfikuje w dokumentach kluczowe dla klienta informacje i pobiera je, a następnie osadza w szerszym kontekście, jakim jest wiedza zdobyta podczas naszych analiz danych online. Nakładając na siebie dane z tych dwóch światów: offline i online, firma może dowiedzieć się o dłużniku znacznie więcej niż miało to miejsce dotychczas. W ten sposób automatyzujemy proces odszukiwania dłużnika. Nie sortujemy papierków w poszukiwaniu kluczowych informacji. Robi to nasz program, który – jak z puzzli – układa jego profil. To pierwszy krok w kierunku monetyzacji danych. Nasi badacze danych integrują dane z całej internetowej ścieżki aktywności użytkownika, np. z sieci społecznościowych, portali aukcyjnych, forów itd. Dzięki temu uzyskujemy realny obraz internauty: człowieka z krwi i kości, a nie internetowego widma czy cookiesa. Znając potrzeby i zainteresowania takiego człowieka wiemy, jak należy do niego mówić, co mu zaoferować a czasami również – np. jeśli jest dłużnikiem – jak można mu pomóc – dodaje Michał Grams.
Nie ma już firm bez danych

Dane stały się dzisiaj nową walutą biznesową, która przepływa praktycznie przez każdą firmę. W epoce cyfrowej nawet te przedsiębiorstwa, które jeszcze nie wykorzystują i nie monetyzują cyfrowych informacji, prędzej niż później będą musiały stawić im czoła. IDC twierdzi, że już w 2019 roku 40 proc. projektów informatycznych będzie skoncentrowanych wokół tworzenia nowych usług cyfrowych oraz nowych strumieni przychodów firm, opartych właśnie na monetyzacji danych. Przedsiębiorcy muszą jednak mieć na uwadze, że nie wystarczy zgromadzić dane, lecz również nauczyć się je monetyzować.

Współczesne firmy są dziś nie tylko oferentami konkretnych produktów czy usług. Są również właścicielami rzadkich niekiedy danych, dotyczących klientów korzystających z ich usług oraz kupujących produkowane przez firmę towary. Przedsiębiorcy mogą te dane spieniężyć pośrednio lub bezpośrednio, o ile zaangażują w ten proces badaczy danych. A wygląda na to, że ci w najbliższych latach będą mieli ręce pełne roboty, ponieważ biznes będzie ich rozchwytywał jak ciepłe bułeczki.

Według raportu Research & Markets rynek rozwiązań z zakresu data science w ubiegłym roku wynosił „tylko” 19,58 mld dolarów. W 2021 roku rozwiązania z tego obszaru będą warte już – bagatela – 101,37 mld dolarów. Tempo wzrostu jest dwucyfrowe i sięga 38,9 proc. rokrocznie. Oznacza to, że data science będzie jednym z kamieni węgielnych nowej, cyfrowej epoki w biznesie, której głównymi budowniczymi będzie nie kto inny, jak badacze danych.

Źródło: togheter data

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ:


Back to top